Na miejscu było dużo pijanych nastolatków, z plastikowymi kubeczkami w rękach, którzy siedzieli wokół ogniska. Po nie udanej próbnie znalezienie Caroline chwyciłam butelkę z szampanem, który znajdował się na jednym ze stołów. Oparłam się o pobliskie drzewo, po czym wypiłam dość sporego łyka. Lubiłam go, należał do moich ulubionych napoi alkoholowych.
- Nie ładnie jest tak pić samej.- usłyszałam aksamitny baryton tuż przy uchu.
Po moim ciele przeszły znienawidzone ciarki. Obróciłam głowę delikatnie w prawko, skąd pochodził owy głos. Napotkałam spojrzenie niebieskich tęczówek, które należały do Stefana, posłałam mu delikatny uśmiech.
-Nie ładnie to jest tak straszyć ludzi.- odparłam, na co roześmiał się cicho.
- Przepraszam, nie chciałem Cię wystraszyć.
- Widziałeś może gdzieś moją koleżankę, nigdzie nie mogłam jej znaleźć.
- Pojechała z Damon'em do sklepu. Uznała, że trzeba dokupić jeszcze kilka butelek.
- No tak, mogłam się tego domyślić. Jej zawsze jest mało.- dopiero to wypowiedzianych słowach dotarło do mnie, że źle zrobiłam mówiąc to. Przecież sama wcale nie jestem lepsza. - Nie powinnam tego mówić, mam nadzieję, iż to zostanie między nami.
- Oczywiście.
Nagle podeszła do nas Elena, dziewczyna z równoległej klasy. Nie przepadałyśmy za sobą, mina mi zrzedła, kiedy brunetka wtuliła się w tors szatyna.
- Widzę, że znasz już mojego chłopaka. Jesteśmy ze sobą od ponad roku.- rzekła, uśmiechając się przy tym bezczelnie.
- Zostawię was samych, abyście mogli spokojnie porozmawiać.
Odeszłam kilkanaście metrów, kierując się w stronę drewnianej altanki z zielonawym dachem. Nie wiedziałam, że Gilbert ma chłopaka, nigdy o tym nie wspominała w szkole. Usiadłam zrezygnowana na ławce, ten wieczór mogłam zaliczyć do nieudanych. Opróżniłam duszkiem pozostałość butelki, a potem postawiłam ją na ziemi. Nie dość, że nigdzie nie ma Caroline i nie mam z kim porozmawiać, to na dodatek Stefan jest zajęty. Muszę przyznać, iż spodobał mi się kiedy go zobaczyłam. Jest w nim coś tajemniczego, coś co sprawia, że jest wyjątkowy.Postanowiłam wrócić do domu, Wesley
zawsze znikała mi z oczu na każdej imprezie. Byłam pewna, że tym razem też jej
dzisiaj już nie zobaczę. Podniosłam się i ruszyłam w kierunku miasteczka, noc
jest jeszcze młoda, dlatego po drodze postanowiłam wstąpić do Mystic Grilla,
który jest tutejszą atrakcją. Uliczne latarnie już zgasły, jedynie słaby blask
księżyca oświetlał szosę. Bałam się, z każdej strony otaczał mnie gęsty las,
który wydawał się nie mieć końca. Przyśpieszyłam kroku, pohukiwania sów
sprawiły, iż zatrzymałam się w miejscu. Bacznie obserwowałam co się dzieje
dookoła. Bałam się stawiać kolejne
kroki, pierwszy raz ogarnęło mnie uczucie niepokoju. Nagle zaszeleściły krzaki, było słychać odgłos łamanych gałęzi. Coś się
zbliżało. Strach doszczętnie sparaliżował moje ciało, nie potrafiła wykonać
najmniejszego ruchu. Tępo wpatrywałam się przed siebie, czekając na to co
nieuniknione. Krzyknęłam kiedy ukazał się
zarys postaci kilka metrów przed mną.
Po chwili odetchnęłam w spokoju, gdy ujrzałam Stefana Salvatore.
- Tak bardzo się bałam, wystraszyłeś mnie-
powiedziałam roztrzęsiona. Po moich policzkach zaczęły spływać słone krople
łez.
-Cii, już spokojnie. Nic złego Ci się przy mnie nie stanie.- Wtuliłam się w tors kolegi, nie myślałam racjonalnie w tej chwili.- Chodź, odwiozę cię do domu.
- Dziękuję Stefanie.
Ciekawie opisałaś uczucia bohaterki które towarzyszyły jej kiedy szła tą drogą. Elena wredna?! O_O. Ale rozdział odlotowy!
OdpowiedzUsuńDziękuję, za miłe słowa :)
OdpowiedzUsuń