wtorek, 7 kwietnia 2015

Calliadora ; Rozdział 1


New Orleans, 2015

 Calliadora przetarła swoje zmęczone oczy, od ponad stu lat razem z Gereonem szuka sposobu na złamanie klątwy ciążącej na niej, którą obdarzył ją demon. Ich poszukiwania utknęły w miejscu, do tej pory nie udało im się odkryć w jaki sposób temu stworowi udało się pozostać w jej ciele. Taka sytuacja nigdy nie miała miejsca, przynajmniej Kasapi tak twierdził. Te stwory po opętaniu nie były wstanie długo utrzymać się w ludzkim ciele, to je wykańczało, pozbawiało mocy.  Dla panny Detras nieśmiertelność wcale nie okazała się taka fajna, jak myślała na początku. Te ciągłe zmiany tożsamości, otoczenia przyprawiały o zawrót głowy. Chciała to w końcu zakończyć. Miała dość ciągłej  walki z bestią o dominacje nad ciałem, pragnęła znów być prawdziwa sobą.
 Przewróciła kolejną stronę dziennika swojego towarzysza, nadal nie dowiedziała się jakie plany ma wobec niej. Jego notatki były niedokładne, nie potrafiła ich odczytać zrozumieć jego toku myślenia. Szybko odłożyła stary zeszyt na miejsce, kiedy tylko usłyszała skrzypnięcie drzwi frontowych. Miała wyczulone wszystkie zmysły dzięki demonicznej krwi płynącej w jej żyłach.
- Znowu czytałaś mój dziennik, miałaś się do niego nie zbliżać.
- Skąd wiesz, że to robiłam ?
- Widzę to w twoich oczach. Są jak otwarta księga, można ujrzeć w nich wszystko.
Speszona odwróciła wzrok w drugą stronę co tylko rozśmieszyło Gereona. Oburzona jego zachowaniem wstała z fotela po czym opuściła pomieszczenie kierując się na dół po starych drewnianych schodach, które skrzypiały choćby pod najmniejszym kontaktem z nimi. W jego obecności czuła się nie pewnie, nie wiedziała co powiedzieć. Ostatni raz obejrzała się za siebie i opuściła starą kamienice, którą zamieszkiwali przez jakiś czas.
 Korzystając z okazji Kasapi postanowił dokończyć swój plan, zostało mu tak niewiele czasu. To była jedyna szansa do przywołania czterech jeźdźców apokalipsy z  piekieł. Pośpiesznie udał się na strych gdzie narysował krąg na podłodze używając do tego własnej krwi z drobinkami srebra. Podniósł starą czarną księgę po czym zaczął recytować zaklęcie:
 Aquae et inginit interdictio erratus , mizleto ke lopata ominis, awletimkorrz none
 manus. Difize morales tu vitto elitum
 te mons velida si nota. Karutuz eligiento no apocaliptico inispicjo
morale duravez asames oblim.
 Veneco sandento mikuza AGON-XARE- DE INSIOMA.
 Ostatnie słowa wymówił niemal, że krzycząc. W całym budynku zgasły wszystkie światła, a w pentagramie pojawiło się troje mężczyzn i kobieta - Zwycięzca, Głód, Śmierć i Wojna.
 - Nie spieszyłeś się, aby nas wezwać- odezwał się Zwycięzca
- Przepraszam, musiałam znaleźć sposób, żeby oczyścić ciało Calliadory z demonicznej mocy, która płynie w jej żyłach
- Więc opętał  ją demon?
- Tak, starałem się temu zapobiec ale nie potrafiłem.
- Proroctwo się spełniło, nasz Pan Lucyfer powróci na ziemię- odezwała się Śmierć po krótkim czasie. -Wypuść nas z pentagramu.
- Ale nie zabijecie mnie prawda ?
- Nie, raczej nie. Dostarczyłeś nam wiele przydatnych informacji.- odparła Wojna
 Gereon podniósł nóż i zeskrobał odrobinę krwi, aby przerwać pentagram po czym wpuścił apokalipsę do świata żywych.
-Gdzie dziewczyna ?
- Nie ma jej, wyszła.
- Ty głupcze jak mogłeś jej na to pozwolić. 
- Wróci, zawsze wraca.
Słońce powoli zachodziło już za horyzontem, Calliadora siedziała na jednej z ławek w pobliskim parku. Przysłuchiwała się śpiewu ptaków, który z każdą chwilą stawał się coraz bardziej odległy. Delikatny wiaterek poruszał zielonymi listkami drzew. Wstała z miejsca, a potem powoli ruszyła w kierunku kamienicy. Otworzyła drzwi do mieszkania, a do jej uszu dotarły nieznajome głosu. Ostrożnie weszła po schodach na piętro, gdzie ujrzała nieznanych jej  ludzi. Przekręciła delikatnie głowę w prawo, do jej oczu napłynęły słone krople łez kiedy dostrzegła martwe ciało swojego kompana w kałuży krwi. Serce drastycznie przyśpieszyło swe bicie, gdy zorientowała się, iż przygląda jej się para czarnych tęczówek.
- Pojawiła się nasza zguba.

 Przerażona Calliadora odwróciła się i zaczęła uciekać. Wybiegła na ulice, wymijając samochody stojące w korku. Co chwile spoglądała za siebie, aby ocenić czy ma jakieś szanse na ucieczkę. Byli coraz bliżej, musiała przyśpieszyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz